6 maja 2011r.
Wspomnienia Justina
"Widok chorej osoby przerażał go, śmierć lub inne katastrofy które pokazywali w telewizji załamywały go coraz bardziej. I mimo, że minął prawie rok od śmierci jego najlepszego przyjaciela nie potrafił się z tym pogodzić. Byli jak braci - rozumieli się bez słów. Utrata drugiej bardzo ważnej osoby w jego życiu przybiła go tak jak jeszcze nigdy nic. Codziennie wieczorem siadał na balkonie i patrzył przed siebie tępym wzrokiem rozmyślając. Często zadawał sobie pytanie - "kiedy przyjdzie kolej na moją śmierć?" lecz nigdy nie uzyskiwał odpowiedzi. Sam chciał zakończyć swoje życie, uwolnić się od cierpienia - na marne. Był zbyt słaby..."
Minął tydzień. Anabell nie wyzdrowiała dlatego lekarz zarządził, że najlepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie ją w szpitalu, w którym posiadają możliwość na zrobienie wszystkich badań.
*
Każdego dnia przez najbliższe miesiące siedział przy jej łóżku trzymając jej dłoń. Lekarze w końcu poznali powód jej choroby. Okazało się że Anabelle cierpi na białaczkę szpikową. Oczywiście choroba groziła jej śmierć jeśli nie znajdzie się dawca szpiku a co wiadome na to bardzo długo się czeka. Lekarze nie mieli nadziei - stracili ją. Nie chcieli wciskać kitów, brunetka prosiła aby byli z nią szczerzy.
- Jak się dziś czujesz? - zapytał szatyn siadając na krześle. Kolejny dzień, kolejne odwiedziny i kolejny smutek. Brunetka nie odpowiedziała. Wzruszyła tylko ramionami odwracając głowę w drugą stronę. Z jej oczu wypłynęło kilka łez.
- A jak mam się czuć? - odparła patrząc na twarz chłopaka. - Tak jak wczoraj, jak miesiąc temu... - dodała patrząc prosto w jego oczy.
- Anabell wyjdziesz z tego. Na pewno znajdzie się dawca. Obiecuję ci to. - wyszeptał cicho Justin. Sam cierpiał, nie potrafił pogodzić się z tym, że może stracić kolejną ważna osobę.
- Sam w to nie wierzysz Justin... - rzekła. - Nie ma o czym mówić.. Wiesz lepiej będzie jak już pójdziesz. Nie chcę abyś widział mnie w takim stanie. - dodała ostatni raz dotykając jego dłoni.
- O czym ty... - przerwała mu.
- Proszę nie utrudniaj. - powiedziała odwracając głowę w stronę okna. Szatyn westchnął tylko i wstał z krzesła opuszczając salę w której leżała brunetka - jego brunetka. Był roztrzęsiony. Usiadł na krześle przed salą i schował twarz w dłonie.
- Wszystko w porządku? - zapytał obcy go głos. Kiedy podniósł głowę do góry dostrzegł, że to pielęgniarka. Nie odpowiedział nic tylko kiwnął twierdząco głową. Chciał aby dała mu spokój. Kiedy oddaliła się na odpowiednią odległość wstał z miejsca i z całej siły walnął pięścią w ścianę. Chciał w ten sposób wyładować swoje emocje.
"Cierpiał i widzieli to nawet ludzie, którzy go nie znali..."
*
9 lipca 2011r.
Wspomnienia Anabell.
"Obiecałam sobie, że nigdy nie pojawię się w szpitalu. Tata wiele razy próbował wybić mi to z głowy mówiąc, że kiedyś może nadejść taki moment w którym nie będzie innego wyjścia. Sprzeciwiałam się. Wierzyłam, że tak nie będzie. Byłam buntowniczką - żyłam własnym życiem i może to określenie do mnie nie pasuje ale taka właśnie byłam. Buntowniczka bez przyjaciół i grona znajomych, którzy podziwiają mnie za to jaka jestem. Nie posiadałam tego..."
Na same wspomnienie chciało jej się śmiać. Zarzekała się, że nigdy nie trafi do szpitala a teraz została przykuta do tego miejsca. Można, rzec że stało się jej domem od teraz do końca życia. W końcu lekarze nie dają nadziei i ona sama jej sobie nie daje..
"Chciała wierzyć ale nie mogła. Chciała się cieszyć ale nie mogła. Chciała kochać ale nie mogła. Chciała mieć przy sobie innych ale nie potrafiła ich ranić dlatego postanowiła odizolować się od świata..."
~*~
No i wróciłam. Cóż szczerze mówiąc nie wiem kiedy pojawi się 8 rozdział
ale naszła mnie wena więc jest ten. Jak widać minął miesiąc.
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście i że nadal będziecie śledzić
i komentować losy Anabell i Justina. Cóż to chyba na tyle.
+ dziękuję coverllet
bo to w sumie przez wczorajszą rozmowę z nią naszła mnie ochota na powrót.
Do następnego! ;D
~Demi Bieber.