Statystyka

czwartek, 20 września 2012

Informacja.

     Nie wiem co mogę wam powiedzieć ale chcę zakończyć blogi z tematyką Biebera - to raczej pewne. Sądzę że już nie potrafię pisać o uczuciach ludzi, nie potrafię sama siebie oszukiwać, że jest dobrze. Może wrócę do tych blogów [ mam na myśli ten jak i lmlyd.blogspot.com ] ale nie obiecuję. Przecież nie mogę tego zrobić. Chcę skupić się na innym, nowym blogu. Zaczynam z tematyką fantastyki, zobaczymy jak mi pójdzie. Jeśli mi się nie uda odejdę na zawsze. Tak to postanowione. Nie piszę dobrze i widzę to doskonale. Proszę, nie mówicie mi, że jest inaczej bo wiem jak jest, nie pytajcie kiedy nowy rozdział bo nie będę umiała odpowiedzieć wam na to pytanie.

     Aha i zapomniałabym. To, że na jakiś czas odchodzę od tematyki Biebera wcale nie jest dla mnie łatwe. Mimo, że nie będę pisać już opowiadań z nim [ bynajmniej jako głównej roli ] to nie znaczy, że przestanę być jedną z Beliebers. Nie! Tak nie będzie nigdy. Dlatego chcę uprzedzić was od razu - nie mówcie mi rzeczy typu : "co z ciebie za fanka, nie jesteś prawdziwą Belieber" bo to nie prawda. To, że kończę blog nie oznacza, że kończę z Belieber i Justinem. Zawsze dla mnie będzie

Once a Belieber, Always a Belieber.

i to się nie zmieni - NIGDY!  Nie chcę przedłużać tej wypowiedzi bo wiem, że i tak większość tego nie przeczyta. Cóż miło mi było, dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia - za wszystko. Być może do zobaczenia kiedyś.



~Demi Bieber.

czwartek, 13 września 2012

Szósty.

     Siedziała w "swoim" pokoju. Nie mogła przyzwyczaić się do myśli, że mieszka pod jednym dachem z szatynem. Nagle zrobiło jej się słabo. Jej ciało oblały zimne poty i zaczęła się trząść. Wygrzebała z dna szafy wszystkie koce i opatuliła się nimi najszczelniej jak potrafiła ale nadal było jej cholernie zimno. Nie wiem ile tak siedziała ale gdy drzwi od jej pokoju otworzył Justin i zobaczył jak wygląda upuścił książkę, którą trzymał w rękach i podbiegł do niej.
- Co ci jest? - zapytał lekko przerażony patrząc na twarz brunetki. Nie potrafiła mu odpowiedzieć. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Gardło piekło ją niemiłosiernie. Czuła się tak jakby ktoś okładał ją przez kilka godzin bez przerwy. Szatyn dotknął czoła Anabell i od razu chwycił za telefon. Wykręcił numer do lekarza i już po chwili prowadził z nim konwersację.

15 marca 1994r.
Wspomnienia Anabell.

"Nienawidziłam chorować. Wtedy matka strasznie się nade mną rozczulała. W tamtym czasie uważałam, że to coś okropnego. Przesadzała ze swoją miłością i zmartwieniem. Często przez cały tydzień leżałam w łóżku bez ruchu bo mi na to nie pozwalała. Nie mogłam się ruszać dopóki nie wyzdrowieje. Rozumiem choroba chorobą ale bez przesady...

     Na to wspomnienie Anabell zrobiło się smutno. Mimo tego jak się czułe w tej chwili oddała by wszystko aby osoba, którą ją opuściła pojawiła się ponownie w jej życiu właśnie teraz. Aby zaopiekowała się nią tak jak kiedyś. Tak jak 14 lat temu kiedy brunetka pierwszy raz była poważnie chora. 

Kiedy tylko mi się poprawiło mogłam opuścić pokój, który przez te 7 dni znienawidziłam. Pamiętam jak wybiegłam wtedy z domu prosto do ogrodu aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadłam na huśtawce i tak po prostu zaczęłam się bujać. Poczułam wolność, poczułam, że choroba ode mnie odeszła i znów mogę być tym radosnym dzieckiem."

*

     Stał przed drzwiami do pokoju Anabell. Lekarz był już w środku i badał ją. Kiedy tylko zobaczył jej stan zdrowia wystraszył się nie na żarty. 

18 kwietnia 2011r.
Wspomnienia Justina.

"Nienawidziłem kiedy ktoś mi bliski chorował lub po prostu przechodził załamanie. Pamiętam tamten dzień doskonale. Uczęszczałem już na terapie prawie rok i mimo, że uciąłem swoje kontakty z Jacobem wiadomość o jego śmierci wstrząsnęła mną. Był moim najlepszym przyjacielem, był dla mnie jak brat. Czułem się wtedy winny. Sądziłem, że mogłem mu pomóc. Przecież mógł razem ze mną uczęszczać na terapie. Ale on nie chciał - on nigdy nie chciał. Często mówił mi, że wyobraża sobie swoją śmierć. Wiedział, że umrze przez narkotyki. Jego słowa wciąż krążyły w mojej głowie "Jak umrę? To proste! Tylko i wyłącznie z przedawkowanie. Innej opcji do siebie nie dopuszczam." i zawsze wtedy śmiał się jak głupi a ja razem z nim bo sądziłem, że robi sobie żarty. Ale to nie były żarty i przekonałem się o tym kiedy zadzwoniła do mnie jego matka informując że Jacob zmarł w nocy z 17 na 18 kwietnia o godzinie 2:13. Wypadł mi telefon z ręki i rozpadł się na kawałki."

     Kiedy lekarz opuścił pokój Anabell szybko do niego podszedł.
- I co z nią? Proszę mi powiedzieć. - zaczął nerwowo patrząc na spokojny wyraz twarzy lekarza.
- Spokojnie. To tylko angina. Wypisałem antybiotyk i dobrze by było gdyby już dzisiaj dostała pierwszą dawkę. - rzekł wręczając Justinowi receptę. Ruszył w stronę schodów ale zatrzymał się i odwrócił z powrotem podchodząc do szatyna. - Aha i zauważyłem przypadkowo na nadgarstkach dziewczyny świeże rany. Ona się tnie prawda? - zapytał ale nie uzyskał odpowiedzi. Kiedy Justin usłyszał o świeżych ranach nie mógł w to uwierzyć. - Cóż to wszystko. Chciałem po prostu aby pan wiedział. Do widzenia. - dodał i zszedł po schodach a zaraz potem opuścił mieszkanie. Justin przez chwilę stał jeszcze w wielkim szoku ale zdecydował się to wszystko wyjaśnić. Wkroczył pewnym krokiem do pokoju Anabell i usiadł obok niej na łóżku. Spojrzała na niego i nikło się uśmiechnęła ale kiedy nie otrzymała odpowiedzi na gest jej wyraz twarzy się zmienił.
- Możesz mi coś wyjaśnić? - zapytał szatyn podnosząc głowę tak, że patrzył prosto w jej oczy.
- Nie bardzo rozumiem co.. - wychrypiała. Szczerze mówiąc to wkurzyło chłopaka jeszcze bardziej. Chwycił ją za dłoń, przysunął bliżej siebie i podciągnął rękaw od bluzy ukazując świeże blizny. 
- Teraz rozumiesz. - rzekł patrząc na nią z wściekłością w oczach jednak kiedy dostrzegł jej minę szybko zmienił nastawienie. - Czemu znów to zrobiłaś? Obiecałaś mi, że już nigdy nie sięgniesz po żyletkę. Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim. Po co to robisz.. - powiedział dość łagodnie patrząc czule na Anabell. - Po co? - dodał już ciszej puszczając jej rękę. Odpowiedzi nie uzyskał. Szczerze mówiąc nie uzyskał jej dlatego, że brunetkę cholernie bolało gardło ale prawda była taka, że ona nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Że zrobiła to tylko dlatego, że boi się odrzucenia? Że boi się wyznać prawdę? Uznała, że to będzie lepsze rozwiązanie...

"Potykała się o własne nogi, rozlewała mleko, płakała kiedy była sama, ale to nie zmieniało faktu, że jest silna." 

~*~
No i jest rozdział 6. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Gdyby nie to, że jestem chora i siedzę w domu rozdział by nie powstał
ponieważ w szkole takie zapierdol, że mała bania.
NN nie wiem kiedy. Może za 2 tygodnie.
Nie obiecuję.
~Demi Bieber.

niedziela, 2 września 2012

Piąty.

     Pakowanie zajmowało jej mało czasu. Razem z Justinem świetnie się przy tym bawili. Szczerze mówiąc Anabell pierwszy raz od bardzo dawna szczerze się uśmiechała. Szatyn tak wiele zmienił w jej życiu, zawdzięczała mu bardzo wiele.

27 maja 2008r.
Wspomnienia Anabell.

"Pierwszy raz szłam na imprezę. Wyciągnęła mnie na nią Kasandra i mimo, że się sprzeciwiałam i tak udało jej się mnie namówić. Ta dziewczyna miała dar, dar przekonywania ludzi. Kiedy ubrane w obcisłe sukienki i wysokie szpilki opuściłyśmy dom czerwonowłosej poczułam się nieswojo. 

     Na to wspomnienie brunetka odłożyła bluzkę i zaczęła się śmiać. Justin spojrzał na nią jak na wariatkę. Nie wiedział skąd pojawił się taki atak śmiechu u Anabell.
- Coś się stało? - zapytał lekko drapiąc się po głowie.
- Nie, nic. Śmieszne wspomnienia. - odparła i przestając się śmiać zaczęła dalej pakować swoje ubrania i inne potrzebne rzeczy. Justin pokręcił tylko z rozbawieniem głową i położył się na łóżku. - Wiesz.. - zaczęła nagle brunetka. - To dziwne. Znam cię już prawie dwa miesiące a nie wiem ile masz lat. Śmieszne, prawda? - zapytała i spojrzała na niego marszcząc brwi. Tak szczerze on też nie wiedział ile Anabell ma lat. Nigdy nie rozmawiali na ten temat. 
- 25. - odparł podpierając się na łokciach. Spojrzał na jej twarz. Była zdziwiona.
- Nie żartuj. Nie wierzę, że jesteś tak stary. - rzekła wybuchając śmiechem. 
- Serio. Mam 25 lat. - odpowiedział. - A ty ile masz lat? - dodał marszcząc brwi i patrząc na nią wyczekująco. 
- Skończyłam 19. - powiedziała wkładając parę jeansowych spodni do dość dużej, zielonej walizki. 
- Serio?! - tym razem to szatyn był zdziwiony. Powiedział by spokojnie, że ma jakieś 21-22 lata ale nie że 19. Otworzył usta ze zdziwienia patrząc na nią.
- Zamknij usta bo wleci ci mucha! - krzyknęła i nie ostrzegając go wskoczyła na niego. 

Przekroczyłyśmy próg najlepszego klubu w Londynie. Byłam zdziwiona, że wpuścili tam mnie. Miałam wtedy tylko 15 lat. Co prawda makijaż dodawał mi lat ale mimo wszystko to było dziwne. Ochroniarze nie sprawdzali legitymacji ani dowodów po prostu nas wpuścili. Zajęłyśmy miejsca przy barze. Kiedy Kasandra zamówiła nam dwie tequille lekko mnie to oburzyło ale już po chwili wypiłam zawartość szklanki duszkiem. Po kilku kolejkach byłam nieźle wstawiona. Weszłam na parkiet i zaczęłam bawić się z jakimś chłopakiem. Był starszy to było widać, mimo wszystko nie przeszkadzało nam to. Wtedy przeżyłam swój pierwszy pocałunek. Co prawda nie wiele pamiętała ale było miło. Nie pamiętałam nawet jak wyglądał ten chłopak, ba ja nawet nie znałam jego imienia. Do tej pory to wszystko mnie zastanawia i za chiny świata nic sobie nie przypominam. To wkurzające!"

     Wszystko wydawało się dla niej dziwne, nowe. Kiedy siedziała na brzuchu szatyna patrzyli sobie w oczy. Był jej najlepszym przyjacielem, nawet lepszym niż Kasandra, która ostatnio została zaniedbana przez Anabell. Brunetce jednak nie spieszyło się do kontaktu z czerwonowłosą. Wiedziała, że na razie jej nie potrzebuje. Co prawda nie traktowała jej zbyt miło ale Kas potrafiła to zrozumieć. Przecież znała Anabell jak nikt inny. Niespodziewanie szatyn oplótł jej ciało swoimi dłońmi i przyciągnął ją do siebie. Teraz leżała na nim. Wtuliła się w niego. Poczuła się ważna, kochana. Poczuła ciepło bijące od Justina.

*

14 marca 2010r.
Wspomnienia Justina.

"Uczęszczałem na terapię prawie codziennie. Starałem się jak mogłem. Robiłem to dla ojca. Chciałem mu pokazać, że się na mnie nie zawiedzie. Chciałem pokazać mu, że potrafię, że jest dla mnie ważny. Kiedy sięgałem po narkotyki przed oczami pojawiał mi się on. Kiwał przecząco głową a wtedy rozumiałem, że mam tego nie robić. Odkładałem je głęboko do szafy i wychodziłem z domu. Nie, nie szedłem do klubu do Jacoba - szedłem do parku. Chodziłem dookoła i zastanawiałem się nad życiem. Zastanawiałem się nad tym co musi czuć matka widząc mnie w takim stanie. 



     Kiedy przytulił ją do siebie nie chciał jej puścić. Mimo, że jej wiek bardzo go zdziwił był zadowolony, że ją poznał. Zakochał się pierwszy raz - pierwszy raz poważnie. Kiedy Anabell odsunęła się od szatyna, spojrzała w jego oczy i lekko musnęła jego policzek. Wstała i zapięła walizkę.
- Możemy iść. - powiedziała uśmiechając się promiennie do szatyna. Pierwszy raz widział u niej taki uśmiech. Owszem uśmiechała się ale inaczej, ten uśmiech był zupełnie inny.
- Jasne. - odparł i wstał po czym razem z brunetką skierował się do wyjścia. Zabrał od niej walizkę i opuścił dom jednak Anabell za nim nie szła. Odwrócił się i dostrzegł ją. - Wszystko w porządku? - kiedy zadał jej to pytanie odwróciła się do niego. Na jej bladych policzkach dostrzegł słone łzy. Rzucił torbę i podszedł do niej mocno przytulając jej ciało. Wiedział, że tego potrzebuje. Na terapii lekarz dokładnie zaakcentował, że kiedy coś jest nie tak dziewczyna potrzebuje wsparcia.
- Dziękuję ci Justin. - rzekł odsuwając się od niego. Otarła wierzchem dłoni łzy i zamknęła drzwi na klucz.

Po śmierci ojca matka sama się załamała. Zaczęła sprowadzać do domu rożnych facetów ale przeważnie, żaden jej nie odpowiadał. Była z nim góra miesiąc a potem pojawiał się nowy. To zaczęło mnie męczyć. Kochałem ojca i sądziłem, że ona nawet po śmierci będzie mu wieczna ale tak nie było. Raniła mnie wtedy więc ja też raniłem ją. Potem chyba dotarło do niej co robi, przestała. Kiedy ja zacząłem uczęszczać na terapię wspierała mnie. Zrozumiałem wtedy, że rodzina jest najważniejsza. Nie ważne jaki dana osoba popełni błąd - zawsze będzie twoją rodziną, której nie da się zmienić. Będzie dla ciebie kimś bliskim i kimś ważnym, taka właśnie wtedy była dla mnie moja matka."

     Otworzył drzwi od swojego domu i wpuścił do środka Anabell. Mimo, że dziewczyna była tu już wcześniej teraz patrzyła na ten dom zupełnie inaczej.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. - wypalił nagle szatyn stając obok niej. Odwróciła w jego głowę stronę i nikło się uśmiechnęła. - Chodź. Pokażę ci twój pokój. - dodał. Anabell aż dziwnie się poczuła słysząc te słowa. Przeważnie bywała tu i zazwyczaj siedzieli w salonie lub w pokoju Justina. Nigdy nie odwiedzała innych pomieszczeń. To lekko ją przerastało ale w głębi duszy cieszyła się, że znalazł się ktoś taki jak on. Ktoś kto chce pomóc jej dobrowolnie - za to była mu wdzięczna.

"Przychodzi taki czas, że zaczynamy mimo wszystko tęsknić za przeszłością chociaż wcale nie była taka kolorowa i piękna."

~*~

No i jest rozdział 5. 
Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzione jak 4?
NN w następny weekend [może].
~Demi Bieber.

sobota, 1 września 2012

Czwarty.

30 czerwca 1998r.
Wspomnienia Anabell.

"Ostatni dzień czerwca. Pogoda dopisuje, ludzie się cieszą, dzieci świetnie się bawią. Wtedy matka jeszcze z nami była. Razem chodziliśmy na spacery do parku, na lody czy na innego tego typu atrakcje. Często się śmialiśmy i to było piękne. Tamten okres mojego życia był piękny...

     Ławka na której siedziała pozwoliła jej powspominać miłe chwile. Wtedy wszystko było dla niej takie proste, wtedy nie zdawała sobie sprawy, że matka niedługo odejdzie i zostawi ich tak po prostu. Łzy zebrały się w jej oczach a już po chwili płynęły po jej bladych policzkach. Ale to nie były łzy smutny, nie tym razem. Teraz były to łzy szczęścia - łzy, które pozwoliły jej przypomnieć sobie tak cudownie spędzone chwile, cudowny czas jaki jeszcze wtedy królował w życiu 5 letniej Anabell. 

Pamiętam kiedy razem z mamą wybrałyśmy się do centrum handlowego. Kupiła mi wtedy prześliczną fioletową sukienkę i baleriny. Kiedy wróciłyśmy do domu od razu pomogła mi się w to przebrać. Pamiętam tą radość, wtedy pierwszy raz poczułam się piękna. Byłam dla niej księżniczką a ona? Ona płakała ze wzruszenia."

     Te wspomnienia uważała za najpiękniejsze. Nigdy nie chciała ich wymazać ze swojej pamięci. Chciała pamiętać je do końca. 

"Najgorsza jest ta bezsilność, że nie możesz zrobić nic, aby było jak dawniej."

*


     Ze swojej torebki wyciągnęła starannie zapakowaną żyletkę. Kiedy chwyciła ją w palce podniosła lekko do góry i obejrzała ze wszystkich stron. Podwinęła rękaw skórzanej kurtki i dotknęła zimnym przedmiotem swoich nadgarstków. Chciała przejechać po nich zostawiając ślad i strugę sączącej się krwi. Sądziła, że to jej w tej chwili pomoże najbardziej. 
     Bez zastanowienia przejechała ostrzem po cienkiej skórze. Chciała wbić się głębiej aby podciąć sobie żyły lecz nie zdążyła. Wszystko działo się tak szybko. Ktoś wyrwał jej żyletkę i rzucił przed siebie a zaraz potem mocno ją do siebie przytulił. Anabell nie wiedziała kto to jest, nie widziała tej osoby. Łzy zamazały jej obraz został jedynie zapach. Kiedy owy osobnik odsunął się dostrzegła Justina. Wyjął z kieszeni swojej bluzy paczkę chusteczek i owinął nimi rękę dziewczyny mocno przyciskając aby krew przestała lecieć.
- Czemu chcesz to zrobić? Czemu chcesz się zabić? - zapytał nie patrząc w jej oczy. Nadal patrzył na jej nadgarstek. Chusteczki powoli zaczęły robić się czerwone. Anabell nie odpowiadała. - Powiedz coś.. - dodała prawie szeptem i podniósł wzrok tak, że widział jej oczy. Nie chciała na niego patrzeć, odwróciła wzrok. 
- Po co to zrobiłeś? Po co wyrzuciłeś moją przyjaciółkę? Skrzywdziłeś ją.. - zapytała nagle przerywając ciszę jaka trwała między nimi. 
- Chcę ci pomóc... - wyszeptał ale mu przerwała.
- Mnie już nikt nie może pomóc. Nikt, rozumiesz?! - krzyknęła patrząc w jego oczy. Dostrzegł w nich ból. Zdawał sobie sprawę jak ta dziewczyna bardzo cierpi. Marzył aby jej pomóc, pragnął tego najbardziej na świecie. Chciał wyzwolić ją od problemów.
- Po prostu nie chcesz aby ktoś ci pomógł. - rzekł nadal twardo patrząc w jej załzawione oczy. Teraz wydawały się jeszcze bardziej intensywne. - Bell proszę, zrezygnuj z tego. Jeśli chcesz pomogę ci. Będę cię wspierał tylko zgódź się. Nie mogę zrobić czegokolwiek bez twojej zgody. - dodał cicho. Kiedy Anabell usłyszała "Bell" wypowiedziane przez niego wspomnienia znów wróciły. Nikt tak na nią nie mówił prócz matki. Tylko ona od zawsze mówiła na nią Bell, dlatego to słowo dla brunetki znaczyło tak wiele. Poczuła ukłucie w sercu. Tak bardzo chciała aby ktoś jej pomógł, tak bardzo potrzebowała kogoś kto przytuliłby ją bez powodu i odciągnął od żyletek, tak bardzo chciała aby właśnie on był tą osobą. Potrzebowała go ale bała się, bała się odpowiedzieć mu cokolwiek. 
- Dobrze.. - wyszeptała cicho tak, że Justin ledwo zrozumiał ale mimo wszystko w środku poczuł lekką ulgę. Od dawna nie cieszył się tak bardzo. Jedno wypowiedziane przez nią słowo znaczyło dla niego tak wiele. 

"Wiesz, próbuję ci powiedzieć, że cię potrzebuję."

*

     Minął miesiąc, długi miesiąc. Dla niej to były męczarnie, dla niego coś pięknego. Razem chodzili do terapeuty - Justin wspierał ją jak mógł. Był zawsze kiedy go potrzebowała. 
     Wychodzili ze szpitala. Kierowali się w stronę ulicy, na której znajdowały się ich domy. Terapeuta powiedział, że przydałoby się aby Anabell nie mieszkała sama, aby zawsze ktoś przy niej był. Ojciec dziewczyny coraz częściej wyjeżdżał w delegację ale szatyn sądził, że robi to tylko dlatego aby nie pomóc córce. Jej problemy przerastały go, nie potrafił sobie z nimi poradzić i wiedział że Justin jej pomoże. Ufał temu chłopakowi. 
- Bell wpadłem na pomysł ale nie wiem czy ci się spodoba.. - zaczął a kiedy dziewczyna spojrzała na niego kontynuował. - Terapeuta mówił, że nie możesz mieszkać sama. Twojego taty nie ma więc może wprowadzisz się do mnie? - zapytał lekko speszony. Wyglądał śmiesznie. Miał 25 lat i nadal wstydził się zadawać dość osobiste pytania, chociaż to nie było wcale z tej dziedziny.
- Justin jesteś moim przyjacielem i ufam ci ale nie wiem czy to dobry pomysł.. - zaczęła ale przerwał jej.
- Po prostu to zrób. Jak ci się nie spodoba wyprowadzisz się. - rzekł ale w głębi duszy miał nadzieję, że nigdy od niego nie odejdzie. Znał ją prawie dwa miesiące, poznał ją od strony jej problemów. Nie wiedział o niej najmniejszych szczegółów typu ulubiony kolor ale wiedział coś więcej, coś co dla niej jest ważniejsze. Te dwa miesiące bardzo go zmieniły, zmieniły też jego życie. Anabell stała się dla niego bliska. Szczerze mówiąc już pierwszego dnia kiedy ją zobaczył poczuł coś innego, poczuł że będzie dla niego kimś ważnym i tak właśnie jest. Kochał ją, mógł bez problemu przyznać się przed samym sobą, że jest w niej zakochany po uszy. Chciał dla niej jak najlepiej, chciał mieć ją tylko dla siebie - chciał ją na wyłączność. 
- Dobrze. - odparła przerywając jego przemyślenia. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się lekko, odwzajemniła to.

"Marzenie na dziś? Przytulić ją!"


~*~

No i jest już rozdział 4.
Szczerze powiem, że nie jest on dobry a końcówka?
Spieprzyłam koniec, za szybko to zrobiłam. 
Nie wiem kiedy nowy.. 
Ehh..
~Demi Bieber.