Statystyka

wtorek, 28 sierpnia 2012

Drugi.

12 maja 2008r.
Z pamiętnika Anabell Silver.

"Odkąd pamiętam starałam się zapanować nad swoim życiem. Nigdy mi to nie wychodziło. Codziennie coraz bardziej pogrążałam się w przekonaniu, że nie jestem nic warta. Każdego dnia kiedy tylko otwierałam oczy widziałam śmierć - czarną postać z kosą w ręku. Może to dziwne, ale właśnie tak było. Od tamtej pory zaczęłam myśleć o samobójstwie. Sądziłam, że to najlepsze rozwiązanie na wszystko. Uważałam, że świat beze mnie będzie piękniejszy, lepszy. Wiele razy próbowałam z tabletkami jednak kiedy tylko zaczęłam czuć się gorzej uświadamiałam sobie co robię. Wbiegałam do łazienki i powodowałam wymioty poprzez wsadzenie dwóch palców do buzi. Nie byłam zbyt silna, zawsze rezygnowałam. Nie posiadałam silnej woli, słowa ludzi kierowane w moją stronę brałam na poważnie. Uważałam, że to prawda. No bo skoro mnie nie znają to najwidoczniej mówią prawdę...

     Anabell odłożyła zeszyt nie kończąc czytać całego wpisu. Przypominały jej się wszystkie wydarzenia z tamtych dni, z tamtych lat, chwil. Wspomnienia były dla niej czymś bolesnym. Nigdy nie wspominała swojego życia jako coś pięknego. Każdą chwilę uważała za najgorszą, nie znosiła tego. 

*

     Wyszła z domu przemierzając uliczki Londynu. Pogoda dziś nie była najgorsza. Szczerze? Nawet nie wiedziała po co opuściła dom, po prostu czuła potrzebę odwiedzenia parku do którego chodziła kiedyś bardzo często. Ubolewała tam. Uważała to miejsce za miejsce spowiedzi. Ten park nasłuchał się tyle jej opowieści, że dziwiła się, że wszystkie drzewa nadal są zielone w porze wiosennej. 
     Park znajdował się na obrzeżach miasta, w którym mieszkała. Rzadko kto o nim wiedział. Przeważnie nie było tu nikogo, nikt nie chciał przychodzić taki kawał skoro pod nosem jest jeszcze jeden. Jednak Anabell uwielbiała ten park. Był pusty a to odpowiadało jej najlepiej. Usiadła na jednej z ławek na której przeważnie siadała. Z torby, którą ze sobą miała wyciągnęła pamiętnik i otworzyła na jednej ze stron.

17 stycznia 2011r.
Z pamiętnika Anabell Silver.

"Matka odeszła a ja nadal nie mogę w to uwierzyć. Zawsze obwiniałam się o to ale dziś zrozumiałem, że nie potrzebnie. Od dziś jest ona dla mnie martwa - nie istnieje. Skoro mnie zostawiła miała mnie w dupie, tak po prostu. Najwidoczniej nie dorosła do swojego wieku, nie dorosła do bycia matką. Od dziś otrzymała ode mnie nowe przezwisko. Nie jest już matką - jest po prostu zwykłą SUKĄ! I mogę to napisać milion razy.. SUKA, SUKA, SUKA i tak w kółko. Przestała mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Myślała tylko o sobie... Co bym zrobiła gdybym ją spotkała na ulicy? Jakbym się zachowała? Sama nie wiem, tego nigdy nie wiedziałam i szczerze chyba nawet nie chcę jej spotkać. Nie zniosłabym widoku jej mordy ze sztucznym uśmiechem i łzami rozpaczy.. Jej PRZEPRASZAM nic by dla mnie nie znaczyło. Ona odeszła i dla mnie jest już MARTWA, nie musi wracać. Niech zostanie sobie w tym zakichanym mieście ze swoim przydupasem i być może nową rodzinką. Mam to w dupie...
Szkoda tylko, że to tak bardzo boli... "

     Zamknęła z hukiem zeszyt wrzucając go do torby. Wtedy tak bardzo jej nienawidziła. Chyba nadal jej nienawidzi jednak wciąż ją to boli, cholernie boli. 
     Usłyszała szelest liści. Odwróciła głowę zdziwiona, że ktoś tu w ogóle przyszedł. Kiedy dostrzegła swojego nowego sąsiada w środku poczuła radość ale na zewnątrz nie wyrażała żadnych emocji, nic. Kompletna pustka.
- Cześć. Mogę się przysiąść? - rzekł wskazując miejsce obok. Nie odpowiedziała nic. Kiwnęła jedynie głową na tak i zabierając torbę zrobiła miejsce dla towarzysza. - Wszystko w porządku? - dodał po dłuższej przerwie patrząc na jej twarz.
- Nic nie jest w porządku.. - odparła wzdychając. Podciągnęła nogi i opierając je o brzeg ławki objęła rękoma kolana. Patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem. Mogłoby się wydawać, że jest naćpana ale to tylko błędna teoria. Nigdy nie ćpała, nie paliła, nie piła.
- Jak chcesz możesz mi powiedzieć. Podobno obcym osobą łatwiej się zwierza.. - powiedział nadal patrząc na Anabell.
- Nie jesteś obcą osobą. Znam twoje imię i nazwisko.. - rzekła nadal na niego nie patrząc. Zdziwiła go jej odpowiedź. Spodziewał się czegoś innego. Myślał, że się przed nim otworzy, opowie mu o sobie i będzie jej lepiej. Ona po prostu tego nie chciała.
- Tak to prawda, ale nie znasz mnie lepiej.. - nadal próbował. Intrygowała go. Wyglądała na osobę, która lubi samotność, była cicha i skromna, ale on sądził, że jest pewna siebie.
- A może ja po prostu nie chcę ci się zwierzać? - zadał pytanie retoryczne i pierwszy raz spojrzała na jego twarz. Zamarł kiedy dostrzegł tak intensywnie zielone oczy. Nigdy takich nie widział a spotkał na swojej drodze już wiele osób, jej były niesamowite - intensywne. Kiedy Anabell zorientowała się, że Justin wpatruje się w jej oczy odwróciła głowę. Nie chciała wchodzić z nim w "głębsze" kontakty. 
- Jak wolisz. - odparł i sam usiadł tak, że patrzył przed siebie. Siedzieli w ciszy. On bał się odezwać, ona po prostu nie chciała rozmawiać. Cisza trwała przez dłuższą chwilę. Niespodziewanie przerwała ją Anabell.
- Kiedy miałam 5 lat matka odeszła ode mnie i od mojego ojca... - zaczęła nadal patrząc przed siebie. - Zostawiła nas dla jakiegoś przydupasa, który podobno dawał jej bezpieczeństwo i poczucie wartości. Nie dorosła do roli matki ale jej wyczyn zranił mnie bardzo. To wsiadło na moją psychikę. Uważałam, że to przeze mnie odeszła. Obwiniałam się. Nienawidziłam siebie. Potem zaczęły się chore sytuacje, moje myśli krążyły w około śmierci. Chciałam zginąć, odejść z tego świata bo wydawało mi się, że beze mnie byłby lepszy, piękniejszy. Zaczęłam zadawać sobie ból za pomocą żyletek... - tu się zatrzymała i podciągnęła rękawy swojej czarnej skóry pokazując liczne blizny. - One stały się moimi najlepszymi przyjaciółkami. Ale wtedy poznałam Kasandrę. Powiedziała mi kilka słów, które do teraz zostały w mojej pamięci. Zrozumiałam, że to nie przeze mnie odeszła tylko przez swoja głupotę. Od pewnego czasu nie mam matki, dla mnie ona nie żyje. Zaczęłam używać innego słowa aby określić tego kim jest, jest suką. Myślała tylko o sobie, nie pomyślała co może poczuć mała dziewczynka, która aby wejść w życie nastolatki a potem kobiety potrzebuje rad matki i jej pomocy. Ojciec to jednak nie to samo. Nie miał dla mnie czasu ale doskonale go rozumiałam. Nigdy nie posiadałam milionów a on aby utrzymać i mnie i siebie pracował na dwa etaty. Kochał mnie i o tym wiedziałam, mimo, że mi tego nie okazywał. Jednak kiedy matka odeszła zaczął się staczać. Stał się alkoholikiem.. - znów przerwała aby nabrać powietrza w płuca. - Jednak wyszedł z nałogu. Po prostu oświeciło go, że jestem jeszcze ja. Wiadomo było mu ciężko ale zrobił to. Nie poddał się. Podziwiałam go za to no bo przecież mógł nadal żyć w swoim świecie w którym króluje alkohol i mieć wszystko w dupie ale nie chciał tak. - zakończyła swoją wypowiedź. - Teraz już wiesz praktycznie wszystko.. - dodała i wytarła pojedynczą łzę, która spłynęła po jej bladym policzku. Justin nic nie mówił. W głowie analizował, każde słowo wypowiedziane przez Anabell. Przerażało go to, że winiła siebie za błędy matki. Karała się najgorszym z możliwych sposobów i uważała, że to jest dobre. Nie miała nikogo kto mógłby jej pomóc. Była sama - tak twierdziła. Brakowało jej miłości, matczynej miłości. A on to wyczuł. Był dobrym człowiekiem i łatwo odczuwał uczucia jakie kumulowały się w innych. Zdawał sobie sprawę co to znaczy wychowywać się bez jednego rodzica. Sam stracił ojca w wypadku samochodowym kiedy miał 11 lat. Strasznie to przeżywał. Nie potrafił pozbierać się po stracie człowieka, którego darzył tak ogromnym uczuciem. 

*

     W parku siedzieli dość długo. Chłopak zdążył opowiedzieć jej swoją historię i szczerze mówiąc chyba się polubili. Anabell nie potrafiła się do tego jeszcze przyznać. Nie mogła uwierzyć w to, że na świecie są ludzie z podobnymi bądź takimi samymi problemami. Mimo wszystko uznała dziś, że jest histeryczką. Przecież jej matka żyje - nie ważne, że gdzieś daleko, po drugim końcu świata ale żyje. A on? On stracił ojca na zawsze. Przeżył większe piekło. 

"Ona? Miała jeszcze szansę kiedyś ją spotkać. 
On? Mógł jedynie postawić znicz na jego grobie."

*

     Kiedy wróciła do domu od razu ruszyła do łazienki. Odwinęła bandaż i przyjrzała się swojej ręce - pociętej ręce. Tak bardzo chciała przestać to robić, chciała się z tego wyleczyć raz na zawsze ale czuła, że to nie jest możliwe. Sądziła, że to kwestia przyzwyczajenia. Aby z tego wyjść potrzeba dużo czasu, czasu którego ona miała aż zanadto. Jednak przerażała ją myśl, że może trafić do zamkniętego ośrodka odosobniona od wszystkiego. 

9 grudnia 2009r.
Z pamiętnika Anabell Silver.

"Miesiąc, w którym cała rodzina powinna spędzać ze sobą dużo czasu. Miesiąc świat i radości. Miesiąc miłości i gościnności, miesiąc w którym wszyscy ze sobą są. Jak wyglądały moje święta? Sama nie wiem. Dość długi czas nie miałam pojęcia co to w ogóle za uroczystość, że spędza się ten jeden dzień w tym miesiącu czyli 24 grudnia w gronie rodzinnym. Ja po prostu nienawidziłam tego dnia. Nigdy przy stole nie było rodziny, świątecznych potraf, prezentów. Nie było niczego. Ojciec zazwyczaj pracował, wtedy zarabiał dwa razy więcej niż normalnie a ja? Ja siedziałam sama w swoim pokoju zajadając się pizzą i popijając ją coca-colą. Tak właśnie spędzałam 24 grudnia. Dzień, który wydawał się tak wspaniały dla innych a dla mnie był najgorszym dniem w całym roku..." 

     Zamknęła pamiętnik i z impetem cisnęła nim w przestrzeń pokoju. Kiedy zeszyt uderzył w ścianę a potem opadł na podłogę Anabell położyła się na łóżko i tępo patrzyła w sufit. Z jej oczu zaczęły płynąc łzy, szczere i prawdziwe łzy. Nie potrafiła ich powstrzymać, w ogóle nie chciała tego robić. Ten wpis był dla niej najgorszym jaki napisała. Posiadał najwięcej emocji chociaż nie było tego widać gołym okiem - ona je po prostu czuła. Czuła ten ból i cholerną rozpacz.. Dając upust swoim emocją z wycieńczenia zasnęła..

~*~

No i jest rozdział 2. Mam nadzieję, że się podoba. 
Chciałam aby wyszedł jak najlepiej ale opinię pozostawiam wam. 
Mam nadzieję, że otrzymam komentarze ze szczerą opinią.
Nie chodzi o to, że zależy mi na komentarzach. 
Chodzi o to aby zobaczyć co piszę źle a co dobrze.
Nowy rozdział? Nie mam pojęcia kiedy. Wybaczcie.
~Demi Bieber.

6 komentarzy:

  1. dziękuje ci a ten rozdział i będę nękać o następny. przekazujesz nam tyle emocji, a ja z każdym rozdziałem tego opowiadania zdaję sobie sprawę, że bohaterka jest częścią mnie. odłamkiem mojej historii. i tu się okazuje, że zwykłe 'dziękuje' nie wystarczy. to co robisz i jak to robisz jest niesamowite. potrafisz uszczęśliwić czytelnika. po za tym jestem ciekawa co będzie dalej z Anabell i Justinem? dlatego proszę o nowy rozdział i to jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz kurrr....de :P noniezle sbradzisz z nowyn opowiadaniem a zreszra jak kazdy ten tez jest wspanialy.;) czekam na NN @Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow.
    Jeden z najlepszych blogów jakie dotąd miałam okazję czytać. To co piszesz aż się czuje samemu.
    Będę systematycznie tutaj zaglądać, nie mogłabym przecież zapomnieć o tak dobrej robocie. :)

    u-never-know-when-love-will-get-u.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest absolutnie fantastyczny. Opowiadanie jest zupełnie inne, niż pozostałe, które miałam okazję czytać, dlatego niecierpliwie czekam na nowy :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Na believe-in-my-love.blog.onet.pl pojawił się 13 rozdział. Zapraszam i liczę na Twoją opinię

    OdpowiedzUsuń
  6. znowu rycze. omg anabell jest naprawde w strasznej sytuacji. ale na szczescie poznala justina :) kurde mam nadzieje ze wszystko sie jakla unormuje. czekam na nastepny <333

    OdpowiedzUsuń