Statystyka

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Pierwszy.

3 czerwca 2012 r.
Z pamiętnika Anabell Silver.

"Myśli samobójcze powoli mnie wykańczają. Wykańczają mnie psychicznie i fizycznie. Zadaje sobie ból za pomocą żyletek, to one są moimi przyjaciółkami. Najlepszymi przyjaciółkami. Ludzie mnie nie rozumieją, mnie nikt nie rozumie. Chociaż wydawało by się inaczej tak nie jest. Coraz częściej mam ochotę wyjść z domu, ruszyć na najwyższy most znajdujący się tu, w Londynie i skoczyć pod pędzący samochód aby zapomnieć o bólu i zniknąć. Ale nigdy nie mam na to zbyt wiele siły. Przy życiu utrzymuje mnie tylko jedna myśl - ojciec. Nie chcę go zranić jeszcze bardziej. Mimo, iż nie ma dla mnie czasu kocham go i jestem mu wdzięczna za to co dla mnie robi. Wiem, że również cierpiał kiedy mama odeszła, widziałam to codziennie. Zaczął wtedy pić, stał się alkoholikiem ale po pewnym czasie zrozumiał co robi, zrozumiał, że ma mnie i ma dla kogo żyć. Poszedł na leczenie, wyszedł z nałogu właśnie dla mnie. Cieszyłam się, że jestem dla niego ważna ale nadal nie czułam tej miłości, którą chciałam czuć, którą chciałam posiadać. Brakowało mi bliskości, czułych gestów takich jak całus w czoło czy przytulenie. Od dziecka nikt nie okazywał mi uczuć. Sądziłam, że w ten sposób chcą po prostu wychować mnie na człowieka bezdusznego, egoistycznego i takiego, który potrafi myśleć tylko o sobie i swoich potrzebach. Ale ja tak nie potrafię. Czuję, że miałam wrodzoną wrażliwość, po prostu nigdy nie potrafiłam patrzeć na cierpnie ludzkie. Gdybym mogła zrobiłabym wszystko aby temu zapobiec, niestety to nie jest możliwe..."

     Wracając do wpisu sprzed miesiąca zdała sobie sprawę z uczuć, które jej wtedy towarzyszyły. W oczach Anabell pojawiły się łzy, które już po chwili spływały po jej policzkach zostawiając tylko mokry ślad. Wspomnienia nie dawały jej spokoju. Przed oczami Anabell pojawił się obraz pijanego ojca. Zawsze kiedy widziała go w takim stanie chowała się w swoim pokoju bojąc się tego co mogłoby się wydarzyć. Chociaż Robert nigdy nie skrzywdził swojej córki w jej wnętrzu zawsze panował chaos. Nigdy nie potrafiła zrozumieć tego co się wydarzyło. Wtedy nawet nie znała pojęcia "alkoholik". Teraz jednak zdawała sobie sprawę i wiedziała doskonale, że alkoholik to osoba uzależniona od alkoholu, która podczas jej braku odczuwa jeszcze większą potrzebę napicia się, a pozbawienie takiej osoby trunku, powoduje szereg dolegliwości organizmu o charakterze psychosomatycznym nazywanym zespołem abstynencyjnym.

*

     Pierwszy raz od dość dawna Anabell postanowiła opuścić dom i przejść się uliczkami Londynu. Nigdy nie lubiła tego miasta. Przytłaczało ją. Przeważnie padał tu deszcz, który doskonale odzwierciedlał jej stan emocjonalny. Słońce pojawiało się bardzo rzadko, przez co Anabell myślała, że pogoda jest z nią jednością. Przeważnie kiedy była smutna - co trwało raczej codziennie, na dworze padał deszcz lub było pochmurno. Mimo wszystko brunetka uwielbiała deszcz, mogła wtedy spacerować po parku najlepiej nocą kiedy w około nie było nikogo. Nie odczuwała strachu chociaż tak na prawdę panicznie się bała, ale było jej to obojętne. Czasami nawet chciałaby aby ktoś na nią napadł. Skrócił by jej cierpienie, nie zdając sobie sprawy jak bardzo by jej pomógł. 
     Kiedy Anabell zamieszkała w Londynie była totalnym wrakiem człowieka. Nie potrafiła się pozbierać. Wtedy z domu wychodziła tylko dlatego, że kazał jej ojciec. Poznała wtedy pewną dziewczyną - jej przeciwieństwo. Była to czerwonowłosa dziewczyna pochodząca z pełnej rodziny. Posiadała kochających ją rodziców i miała to co chciała ale nie była rozpieszczona. Nigdy nie wywyższała się i nie uważała za lepszą. Posiadała grono oddanych przyjaciół, których Anabell nigdy nie posiadała. Nazywała się Kasandra Smith. Od Anabell była starsza o rok ale to właśnie przed nią otworzyła się brunetka. To ona poznała jej stan psychiczny i to ona poznała całą prawdę o życiu Anabell. Od tamtej pory Kasandra stała się najlepszą przyjaciółką Anabell, chociaż brunetka rzadko wychodziła z domu i rzadko się widywały nadal się przyjaźniły. Czerwonowłosa doskonale rozumiała swoją przyjaciółkę, starała się postawić w jej sytuacji i wyobrazić sobie co przeżywa. Jednak wyobrażenia nigdy nie staną się rzeczywistością a Kas nigdy nie zazna tego co zaznała brunetka. 

*

20 marca 2005r.
Z pamiętnika Anabell Silver.

"Czerwonowłosa piękność z długimi nogami i idealnie wykreowaną figurą. Pełna rodzina, która potrafi okazać jej uczucia i dać to czego najbardziej potrzebuje - Kasandra Smith. Nowo poznana osoba, nowe otoczenie i nowi ludzie. Nowe miasto = NOWE ŻYCIE. Lepsze? Mam nadzieję, że tak.. Przyjaźń - to to właśnie łączy mnie z Kasandrą. Doskonale mnie rozumiem, przynajmniej się stara a ja? Jestem jej za to cholernie wdzięczna...

     Przeczytała początek i przejechała palcem po fotografii, która była przyklejona na stronie. Znajdowały się na niej dwie osoby. Ona i Kasandra - ona smutna i przygnębiona, Kasandra uśmiechnięta i wesoła. W jej oczach ponownie zebrały się łzy. Tak bardzo nienawidziła tego uczucia, nienawidziła swojego życia i tego co ją spotkało. Może wyolbrzymiała problemy i za bardzo rozpamiętywała odejście matki ale taka już po prostu była. Nie potrafiła sobie poradzić sama. Rzuciła zeszyt na łóżko i wstając podeszła do komody. Otworzyła trzecią od dołu szufladę i wyjmując z niej zawinięta w kawałek chusteczki żyletkę usiadła na łóżku. Chwyciła w dłonie ponownie swój pamiętnik czytając ciąg dalszy wpisu.

Sądziłam, że w życiu nie spotka mnie już szczęście. Zawsze uważałam, że na nie nie zasłużyłam, że to Bóg tak chciał i dlatego odeszła mama. Najwidoczniej coś zrobiłam źle. Obwiniałam się o wszystko. Nienawidziłam siebie i swojego życia. Nienawidziłam wszystkiego - całego świata na którym żyłam...

     Przerwała czytać przejeżdżając żyletką po jeszcze świeżych bliznach. Kiedy z nadgarstka polała się krew pojedyncze krople kapały na zapisane kartki. Wiedziała, że to niszczy jej psychikę jeszcze bardziej ale nie potrafiła przestać. W ten sposób zapominała o bólu. Czuła, że nic prócz psychiatryka i terapii już jej nie pomoże. Wiele razy chciała zgłosić się ale za każdym razem rezygnowała, była zbyt słaba - nie miała wsparcia. 

Przyjaźń to pojęcie względne, które daje do zrozumienia dwójce osób co ich łączy. Na przyjacielu zawsze można polegać, nie ważne czy zadzwoni się do niego o 2 nad ranem z głupim pytaniem czy cię kocha czy po prostu wypłacze mu się w ramię po nieudanym związku. Niestety moja przyjaźń z Kasandrą wyglądała zupełnie inaczej. Nie płakałem jej w ramię, nie dzwoniłam do niej o 2 nad ranem. Po prostu opowiadałam jej o życiu i to ona płakała. Kiedy to robiła czułam, że przejęła na jakiś czas moje emocje i uczucia, a ja? Ja byłam przez jakiś czas wolna...

     Zrobiła sobie jeszcze głębsze rany. Chciała stracić przytomność, chciała stracić dużo krwi i już się nie obudzić. Chciała zniknąć.

Wtedy ona mi pomogła a ja obiecałam jej, że nie zrobię nic głupiego. Przysięgłam jej bo tego ode menie wymagała. Zgodziłam się to zrobić bo ją kochałam. Była mi bliska. Pierwszy raz poznałam co to znaczy przyjaźń i miłość. Pierwszy raz zrozumiałam ile może znaczyć dla człowieka drugi człowiek. To było piękne i... i prawdziwe..."

     Opamiętała się kończąc czytać ostatnie słowa swojego wpisu. Przypomniała sobie, że obiecała a przecież nie chciała wyjść na egoistkę. Zamknęła pamiętnik i chowając go pod poduszkę wstała z łóżka. Podeszła do okna i robiąc duży zamach wyrzuciła narzędzie krzywdy przed siebie po czym wbiegła do łazienki. Powoli stawała się senna i słaba. Z wieszaka wzięła pierwszy lepszy ręcznik i mocząc go w zimnej wodzie owinęła nim nadgarstek dając chwilowe ukojenie. Myślała, że to pomoże. Na marne.. Cały jasny, puszysty ręcznik szybko przybrał koloru czerwonego. Z szafki, która wisiała nad umywalką wyciągnęła czerwoną apteczkę z białym krzyżem na środku. Otworzyła wieko i wyjęła bandaż oraz wodę utlenioną. Kiedy polała otwarte rany zwinęła się z bólu. Kiedy opłukała rękę zimną wodą aby wymyć resztki wody utlenionej i zmyć krew z ręki owinęła ją zgrabnie bandażem i opuściła pomieszczenie.

*

     Mimo iż Anabell nie mówiła ludziom o swoich talentach posiadała je. Potrafiła pięknie śpiewać i wiedziała to tylko ona. Nawet jej ojciec tego nie słyszał. Nikomu o tym nie mówiła, przed nikim nie występowała. Chciała ale bała się. Nie potrafiła pojawić się na scenie przed jury, którzy mieli oceniać jej śpiew. Pozatym publiczność - nie lubiła ludzi, nie lubiła tłumu. Przytłaczał ją. Przytłaczał ją tylko dlatego, że odkąd pamięta zawsze była sama, no nie do końca sama fizycznie ale sama psychicznie i emocjonalnie. 
     Otworzyła zeszyt w którym zapisywała słowa swoich własnych, wymyślonych piosenek. Kiedy doszła do odpowiedniej strony włączyła płytę akustyczną na którą sama skomponowała melodię za pomocą komputera i zaczęła śpiewać. Jej głoś roznosił się po całym pokoju. Był niczym śpiew anioła. Ciszy, wpadający w ucho i spokojny...

*"There's a fire starting in my heart
Reaching a fever pitch
And it's bringing me out the dark

Finally, I can see you crystal clear
Go ahead and sell me out
And a I'll lay your ship bare
See how I'll leave with every piece of you
Don't underestimate the things that I will do..."

     Przerwała słysząc dziwny dźwięk. Podniosła się z łóżka na, którym siedziała i otwierając okno wyjrzała na zewnątrz. W domu obok paliło się światło. Odkąd tu mieszka nigdy nie widziała aby ktoś przyjeżdżał właśnie tu lub aby ktoś tu mieszkał. Kiedy w oknie dostrzegła jakąś postać szybko schowała się w pokoju zamykając okno i przysłaniając rolety. Postanowiła śpiewać dalej...

"The scars of your love remind me of us
They keep me thinking that we almost had it all
The scars of your love, they leave me breathless
I can't help feeling..."

     Zakończyła swoją piosenkę i wyłączając muzykę położyła się na łóżku, tępo patrząc w sufit. Odpłynęła...

*

     Obudził ją dźwięk dzwonka do drzwi. Jej ojca nie było w domu wyjechał w jakąś delegację. Anabell zdziwiona wizytą nieznajomej osoby w dodatku o tej porze podniosła się i zeszła schodami na dół. Stanęła przed drzwiami i przekręcając zamek otworzyła je na oścież. Za nimi stał chłopak. Lekko straszy. Był przystojny. Światło księżyca doskonale oświetlało jego twarz przez co Anabell bez problemu widziała piękne czekoladowe oczy. 
- Witaj. Nie chcę przeszkadzać po prostu chciałem się przywitać. Wprowadziłem się tu obok a że nie znam nikogo fajnie byłoby powitać chociaż sąsiadkę. - rzekł uśmiechając się promiennie. - Jestem Justin Gold. - dodał wyciągając dłoń w stronę dziewczyny. Spojrzała na niego po czym przeniosła wzrok na wyciągniętą rękę i lekko ją uścisnęła.
- Anabell Silver. - odparła ale chłopak nie puścił jej ręki. Obrócił ją lekko tak, że widział bandaż przez który już zdążyła przebić się krew.
- Coś się stało? - zapytał z lekką troską patrząc na bandaż.
- Nie. Nic się nie stało. - rzekła szybko wyrywając swoją rękę z jego uścisku. - Wybacz ale jestem trochę zmęczona i chciałabym się położyć. - dodała patrząc na chłopaka. Nie chciała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, to raczej byłoby nie miłe.
- Jasne. Już sobie idę. W takim razie dobranoc i mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - odparł uśmiechając się lekko co Anabell odwzajemniła i kiedy szatyn odszedł zamknęła szybko drzwi opierając się o nie. Kiedy otrząsnęła się z szoku wbiegła schodami na górę i pierwszy raz od dłuższego czasu wybrała numer do Kasandy. Miała ochotę z nią porozmawiać.

*

     Po rozmowie z przyjaciółką poczuła się szczęśliwa w jakimś stopniu. Wykąpała się, ubrała pidżamę i zmieniła opatrunek. Położyła się na łóżku i przykrywając swoje ciało kołdrą odpłynęła.

~*~

No i 1 już za nami. Wiem, że krótki ale i tak dziś miałam nic nie dodać.
NN nie wiem kiedy, zależy od weny i chęci.
~Demi Bieber.
* fragment piosenki Adele -Rolling in the deep

3 komentarze:

  1. Oooooo myslalam ze Justin juz nie pojawi sie w tym rozdzialevale jesten Szczeslowa ;) czekan na NN @Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, rozdział jest rewelacyjny! Zresztą dobrze wiesz, że świetnie piszesz. Z niecierpliwością czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. dawno nie czytałam tak świetnego rozdziału. to wszystko się świetnie komponuje, przeżycia bohaterki są podobne do moich, co mnie jeszcze bardziej wciąga. przyznam, że nie spodziewałam się Justina w pierwszym rozdziale, ale moim zdaniem wszystko dobrze wyszło. nawet nie wiesz, jak bardzo poprawiłaś mi humor. na pewno zostanę na dłużej, bo właśnie tego jest wart ten blog :)
    www.calm-island.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń